Ciesz się tym co robisz, i z tego co masz

Podczas, gdy szukamy magicznych sposobów na rozwinięcie naszego biznesu, od kręcenie viralowych rolek, pozycjonowania strony, wydawania kasy na reklamy, zapominamy o ważnym aspekcie. Aspekcie radości z tego, co robimy.

Niestety zgodzę się, że jeśli chcemy utrzymać się z fotografii, to po prostu robienie zdjęć, to będzie za mało. Ale to nie znaczy, że wszystko dookoła musimy robić w wielkiej traumie i nienawiści. Taka sytuacja bardzo szybko prowadzi do frustracji.

Jak zatem odnaleźć radość w tym, co się robi. I jak cieszyć się z tego, co już się ma, bo niekoniecznie więcej oznacza lepiej.

Skupianie się na negatywnych rzeczach spotęguję je

Wiem, że w prowadzeniu swojego biznesu jest sporo rzeczy, które mogą być denerwujące i przytłaczające. Płacenie zusu, ogarnianie social mediów, podatki czy też dbanie o swoją stronę internetową.

Jak ciężko sobie umilić płacenie zusu, tak już prowadzenie SM owszem da się. Natomiast na rzeczy, na które nie mamy wpływu najlepiej po prostu się nie skupiać za bardzo. Każdy z nas musi to płacić i jeśli cały miesiąc naszą głowę zajmować będzie myślenie o tym, ile to trzeba Państwu oddać – to ciężko powiedzieć, żeby to była motywacja.

Skupianie się na negatywach spotęguje je i tak samo zadziała w drugą stronę. Jeśli będziemy głownie dostrzegać plusy, to nasza głowa nauczy się, że: kurde w sumie to dobrze jest.

Bo czy faktycznie nie jest?

Myślę, ze w tym biznesie ślubnym można dostrzec bardzo dużo dobrych rzeczy, które być może nie są tak aż tak oczywiste na pierwszy rzut oka. Sam fakt, że możemy zarabiać na rzeczy, którą lubimy robić. Nasza praca jest bardzo zróżnicowana, choć wiele tu zależy od nas. Jeżeli nie zamykamy się tylko na nasz region, to możemy podróżować po całej Polsce, a nawet i świecie. Spotykamy fajnych ludzi. Nikt nie każe nam pracować w tygodniu po 8 godzin dziennie. Nie mamy nad sobą szefa.

Jeśli głębiej na to popatrzymy, to jestem pewien, że wyciągniecie z tego wiele pozytywów, które mogą dać nam energię do pracy.

Czy więcej znaczy lepiej?

Największą rozterką fotografów ślubnych czy też ogólnie zawodowych, jest chyba ilość zleceń. Nic dziwnego, bo przecież zlecenia napędzają nas biznes, pozwalają płacić podatki i utrzymać rodzinę. Czy z kolei więcej zawsze oznacza lepiej?

Dla każdego liczba “dużo” to coś innego. Komuś wystarczy 10 ślubów rocznie, dla kogoś 20 to za dużo, a niektórzy celują w minimum 30. Jaka to Twoja liczba odpowiedz sobie sam.

Jeśli brakuje czasem dosłownie dwóch, trzech by dopełnić daną liczbę, to czy faktycznie jest to warunek do szczęścia? Ilość zleceń nie definiuje Cię przecież, jako dobrego czy złego fotografa. Myślę, że fotografowie ze znacznie lepszym warsztatem w ręku mogą mieć śmiało mniej zleceń, niż przeciętni, którzy potrafią wstrzelić się w trendy instagramowe. Czy to o czymś świadczy?

Często fotografowie, którzy przyjęli sobie za dużo zleceń narzekają na to. Bo to ciężko udźwignąć, to duża presja. Mam wielu znajomych, którzy mówią potem, że żałują, że przyjęli sobie za dużo i na przyszły sezon celują w mniejszą ilość.

To jasno pokazuje, że pieniądze to nie wszystko i one wcale szczęścia nie dadzą. Grunt to umieć też z tych pieniędzy korzystać.

Jeśli cała nasza kasa idzie też w inwestowanie w firmę, to jak samo słowo “inwestycja” oznacza – powinno to się kiedyś zwrócić. W fotografii dobrze wiemy, jak bardzo duże te inwestycje potrafią być, więc zwróćcie na to uwagę, gdy idą kolejne tysiące na sprzęt.

Czy faktycznie ten sprzęt potem na Was zarabia? Czy warto było? I czy macie chociaż fun z fotografowania nowym aparatem, obiektywem. Czy widzicie realną różnicę?

Prowadzenie biznesu po swojemu

Kiedy jesteśmy fotografami zawodowymi to czeka nas sporo wyzwań, także marketingowych. I wielu fotografów na to mocno narzeka, że jesteśmy zmuszeni kręcić rolki, być aktywnymi, nie daj Boże pokazywać czas. A ja myślę, że grunt to znaleźć coś, co sprawia Wam realną frajdę.

Wiem, że to brzmi bardzo ogólnie, ale wielu rzeczy trzeba spróbować, żeby przekonać się, jak znaleźć na coś dobry sposób.

Ja tak długo przekonywałem się do kręcenia rolek, dopóki nie znalazłem sobie jakiegoś sposobu na to, tematyki. To jest podstawa, że musisz mieć tematykę, która będzie Cię samego pociągać, żeby nie robić treści na siłę.

Ludzie zawsze wyczują nieszczerość i ja często widzę, że za jedną czy inną treścią kryje się masa bólu. A gdy ktoś to robi naturalnie, to mnie to lepiej się odbiera.

Nie ma co narzekać na to, że świat idzie do przodu, bo zawsze tak było. Najfajniej byłoby zatrzymać się w złotych czasach fotografii ślubnej, gdzie wystarczyło coś opublikować czasem na facebooku i klient wpadał.

Teraz trzeba się więcej nagimnastykować, ale czy to źle? Uważam, że nadal można cieszyć się fotografią, dobrze bawić publikując treści na SM i jednocześnie móc z tego godnie żyć..

Chciałbym, żebyście to usłyszeli właśnie ode mnie, czyli naczelnego ponuraka podcastowego, że można być szczęśliwym i trzeba doceniać to, co się już ma i co jeszcze przyjdzie.

Bo gdy nastawiamy się pozytywnie na swoje życie, na swoją pracę, na biznes, to los często potrafi nas zaskoczyć i dołożyć jeszcze swoje trzy grosze. Nie zawsze pozytywne, ale grunt to właśnie nie widzieć we wszystkim dookoła negatywów, tylko patrzeć na to przez pryzmat nauki, lekcji, ukształtowania charakteru.

Pamiętajcie więc, by cieszyć się tym. Fotografią, kolejnymi sesjami, czasem można je zrobić za darmo, robić swój projekt, cieszyć się reportażami. Potem cieszyć w obrabianiu i publikowaniu treści.

Nie wszystko musi Ci się podobać, jest wiele rzeczy, których masz prawo nie lubić. Ale to nie na nich się skupiajmy, tylko właśnie na tych, które lubisz najbardziej i w to wsadzajcie 100% swojej energii.

No może 90, bo 10% trzeba zostawić na to, czego się właśnie nie lubi.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *